wtorek, 15 grudnia 2009

Sandra

W przeciwieństwie do zdjęcia Tadzia - Twardziela, którego można podziwiać w poście powyżej, tu zależało mi na bardzo naturalnym oświetleniu.

Chciałem żeby cudna Sandra na tych zdjęciach wyglądała jakby sfotografowana przypadkiem w domu, nie podczas sesji. Z tego względu oświetlenie musiało imitować światło naturalne, wpadające przez okno, przechodzące przez firanki, miękkie i delikatne, wypełniające cały pokój.

Zdjęcie pierwsze.

Żeby osiągnąć zamierzony efekt użyłem dwóch lamp i arkusz styropianu.
Światło główne w tym przypadku to lampa błyskowa + softboks 60x60. Nieduży softboks ustawiony blisko portretowanej osoby jest bardzo fajny ponieważ daje miłe, miękkie światło, ale jednocześnie nie tak bardzo miękkie żeby było zupełnie bezcieniowe. Jak widać na zdjęciu daje nam to bardzo dobry modelunek twarzy. Powstałe cienie są wystarczające, żeby stworzyć wrażenie trójwymiarowości, a jednocześnie nie są zbyt ostre.
Ważna informacja dla mniej wprawnych amatorów fotografii:
Bezwzględny rozmiar źródła światła w fotografii jest nieistotny. Ważny jest jego względny rozmiar, czyli taki jakim go postrzega fotografowany obiekt. Softboks 60x60 będzie olbrzymi dla modelki jeśli jej go przykleimy do czoła, a malutki jeśli wyniesiemy go do drugiego pokoju. Jasne? Przystawiony do twarzy softboks całą ją dosłownie zaleje światłem, a świecąc z drugiego pokoju, będzie się zachowywał jak źródło światła ostrego, podobnie jak latarka. Trzeba poćwiczyć, ale można to ogarnąć.
W naszym przypadku softboks znajdował się około 1 metra od twarzy Sandry, gdzieś na godzinie 16:30 jeśli Sandra była środkiem tarczy. Jak również widać po kierunku cieni na twarzy, musiał być również powyżej głowy. Około 45 stopni w górę.

Światło wypełniające musiało natomiast pochodzić z odbicia od ścian i sufitu, zupełnie jak ma to miejsce, kiedy światło dzienne wpada przez okno. Właśnie z tego powodu zdecydowałem się nie kierować światła wypełniającego na Sandrę, a na sufit.
Światło odbiło się od sufitu, potem od ścian i podłogi, i wszystkich innych przedmiotów podnosząc ogólną luminację pomieszczenia. To z kolei spowodowało, że kontrasty spadły, a cienie się wypełniły. Niewielki rozmiar pomieszczenia sprawił, że dwie lampy o tej samej mocy utworzyły stosunek świateł do cieni mniej więcej jak 2/3 do 1/3.
Są dwa zasadnicze problemy związane z tą techniką.
Pierwszy polega na tym, że wraz ze zmianą rozmiaru pokoju stopień zbalansowania świateł będzie się zmieniał. W dużym pomieszczeniu jedna lampa odbita od sufitu może nie wystarczyć.
Drugi problem to kolor ścian i sufitu. Światło wypełniające przyjmie barwę ścian. W tym przypadku, ściany były jasnokremowe i czerwone, a sufit biały. Dzięki tej kombinacji zdjęcie zostało lekko ocieplone, a efekt podobał mi się. Efekty mogą być jednak różne w zależności od koloru ścian. Trzeba o tym pamiętać.

Ostatnim źródłem światła był arkusz styropianu położony pod nogami Sandry. Jego zadaniem było odbić niewielką ilość światła w zacienione miejsca pod nosem i brodą.

Zdjęcie drugie.

Również i w tym przypadku chciałem uzyskać efekt światła słonecznego wpadającego do pomieszczenia przez okno. Z założenia zdjęcie nie miało pokazywać twarzy, więc nie musiałem się martwić o oświetlenie "portretowe" czy schlebiający urodzie kierunek cieni. Chciałem natomiast by było naturalnie i sexy.

W związku z powyższym postanowiłem zasymulować poranne światło wpadające przez okno. W tym miejscu domu jest to światło dość niespotykane, ponieważ okna wychodzą tu na zachód zasłonięty, co gorsza, sąsiednim budynkiem. Nic nie szkodzi. Słońce nie zawsze musi sprzyjać fotografowi. Wystarczy mieć jakąś lampę. Albo dwie.

Pierwszą lampę, mocniejszą, oprawiłem w softboks 60x60. Drugą, tę słabszą w nic nie oprawiłem. Ten niezwykle skomplikowany zestaw wstawiłem do pokoju, którego drzwi posiadają okno z pomarańczowawym "mrożonym" szkłem i taką drewnianą kratką, że niby tak jest bardziej stylowo. Kliknij tutaj, jeśli nie wiesz o czym mówię.

Zamknąłem drzwi. Softboks ustawiłem tak, żeby jego światło w jak największym stopniu wypełniało okno w drzwiach. To było moje światło główne. Miękkie i bezcieniowe, względnie duże - okno w drzwiach ma wymiary ok 1 x 0,5 metra. Bardzo fajne światło, ale trochę za bardzo bezcieniowe - nie było widać tej wylansowanej kratki z drewna. Dołożyłem więc drugą lampę, dokładnie na tej samej osi co softboks, ale przed nim. Nieoprawiona żarówka rzucała bezlitosne cienie, a softboks je bezlitośnie zmiękczał. Pomarańczowe, mrożone szkło dodało ciepłego koloru i trochę faktury.

Jak już wszystko ładnie ustawiłem - statywy, softboksy, kabelki... to nie mogłem wyjść z pokoju ;).

Finalnie poprosiłem Sandrę, żeby się wychyliła przez barierkę i spojrzała w dół. Wtedy Sandra stanęła na palcach, a to bardzo dobrze robi damskim nogom i pośladkom, i zdjęcie było gotowe.



Posted by Picasa

1 komentarz:

  1. Eksperymentuję z światłem i cieniem, tworząc zdjęcia, które opowiadają własne historie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
Łukasz Cyrus