wtorek, 19 stycznia 2010

Shutter 12 zmienia swoje oblicze - Moniurka Glamour



Postanowiłem odrobinę odmienić swojego bloga. Od tej pory będę gadał, a raczej pisał. Nie żebym był w tym szczególnie dobry, ale żeby przekazać kilka prostych wskazówek i informacji pewnie wystarczy. Wskazówek na temat fotografii rzecz jasna. Spróbuję w kilku słowach i obrazkach pokazać jak można osiągnąć prezentowany w danym poście efekt. Być może znajdzie się ktoś, komu cała ta pisanina podsunie pomysł na własne zdjęcia.

Skoro niniejszy blog tkwi w sieci już od jakiegoś czasu, a ja postanowiłem opisać jego zawartość dopiero dziś oznacza to, że będę musiał edytować wiele, wiele postów wstecz. Warto więc zerknąć czasem do historii. Może znajdzie się tam coś ciekawego.

W dzisiejszym poście bardzo łatwy do wykonania portret urodowy.
Najważniejszą jego częścią jest oczywiście śliczna modelka. Jeśli ma na głowie zająca (może być syntetyczny) to jeszcze lepiej. Jak widać dodaje masę uroku. Kilka innych gadżetów również może się przydać. Jeśli masz szczęście Twoja modelka sama zadba o te wszystkie cudeńka. Jeśli nie, musisz zrobić małe rozpoznanie w modzie, lub pogadać z zaprzyjaźnioną stylistką.

W portretach urodowych dobry makijaż jest konieczny. Jeśli nie jesteś alfą i omegą możesz nie znać się na makijażach (w końcu Ty robisz zdjęcia). W takim przypadku należy się zaprzyjaźnić z wizażystką, albo udać się na stosowny kurs.

Kiedy modelka jest gotowa do zdjęć należy ją należycie oświetlić. 'Należycie' pewnie oznacza zupełnie różne rzeczy dla różnych ludzi, więc każdy decyduje sam. Nie trzeba się kłócić. Wspólnie z Monią uznaliśmy, że 'należycie' w tym wypadku to bez fajerwerków. Pilnowałem więc, by światło pozostawało proste, dość ostre i rześkie. W tym celu ustawiłem jedną lampę na prawo, trochę powyżej aparatu. Na tyle wysoko by cienie na buzi modelki padały w zwyczajnym kierunku, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, czyli z góry na dół. Mogłem oczywiście zrobić na odwrót, ale pewnie Monika nie byłaby zadowolona gdyby jej nos rzucał długi cień na czoło.

Ustawiając światło pod kątem około 45 stopni od osi Model-Aparat uzyskasz bezpieczne (dla niektórych pewnie nudne) światło.

Jako, że buzia Moniki jest wzorowo gładka nie musiałem się troszczyć o rozpraszacze. Lampę oprawiłem więc w odbłyśnik, a światło puściłem przez malutki filtr foliowy, żeby było odrobinę równiejsze. Jeśli nie dysponujesz sprzętem studyjnym, podobny efekt uzyskasz świecąc halogenem budowlanym z Castoramy przez gładką reklamówkę z Tesco. Poważnie. Ale uważaj, reklamówka pewnie spłonie, jak przesadzisz z odległością do żarnika.

To samo światło oświetla białe tło. Jego jasność ustalisz doświadczalnie przesuwając modelką bliżej lub dalej od tła.

Jedno małe światło, tyle zalet. Są też wady. Jedno małe światło to duży kontrast. Dlatego całkiem blisko Moni, po lewej stronie wisi wielka biała blenda, która odbija światło z lampy w zacienione miejsca. Jak nie masz blendy, powieś białe prześcieradło. Druga blenda, srebrna odbija światło od spodu rozświetlając cienie pod nosem i szyją. Z tą blendą jest więcej roboty niż z dużą białą, bo odbicie bezpośrednie z blendy srebrnej jest kierunkowe, czyli musi trafiać w precyzyjne miejsce, a modelki się wiercą (na szczęście z resztą). Albo więc będziesz latać ze statywami tam i z powrotem, albo poprosisz o pomoc swojego niewidzialnego kolegę. W tym przypadku celne zajączki puszczał Artur, który jest równie dobry w dmuchaniu wiatrakiem czy wytrwałym podtrzymywaniu ciężarów na planie zdjęciowym. Jeśli nie masz srebrnej blendy, to przyklej folię aluminiową (masz w szufladzie w kuchni) do arkusza styropianu. Jak nie masz Artura, to masz przechlapane.

Teraz jeszcze wiatrak żeby włosy fajnie latały i do dzieła.

niedziela, 10 stycznia 2010

Moniurka na rowerze























Jeśli szykujesz się do czegoś bardziej skomplikowanego niż klasyczne światło na 3/4 + ładna buzia, warto się przygotować. Jeśli natomiast mimo przygotowań nie masz pewności, że podczas sesji wszystko pójdzie gładko, zaproś na zdjęcia modelkę, którą znasz dłużej niż 15 minut. Uprzejmie przymknie oko na wszystkie Twoje wpadki.

Dokładnie tak było w tym przypadku.
Z założenia światło kontrowe, które ślizga się po bokach modelki miało być światłem głównym. Jego resztki odbite od blendy miały wypełniać ostre cienie i ukazywać szczegóły w słabiej oświetlonych miejscach.

Choć przez kilka dni przed sesją próbowałem różne ustawienia świateł, finalnie i tak musiałem wszystko zmienić, bo już po pierwszych zdjęciach okazało się, że nic z tego dobrego nie wyjdzie. W zależności od ustawienia modelki pojawiały się na twarzy ostre i niekontrolowane cienie, które wcale nie dodawały jej uroku. Blenda niewiele pomagała. Trzeba było improwizować. Tak też uczyniłem. Światła zaczęły wędrować po studio w lewo, w prawo, w górę i w dół. Z czterech lamp zrobiły się trzy, a później dwie. Im mniej lamp, tym łatwiej opanować cały ten bałagan. W końcu stanęło na dwu lampach, nieoprawionych w żadne modyfikatory. Jedno po prawej i jedno po lewej. Prawe na godzinie 2:30 względem modelki, a lewe na 11. Cienie rozbija duża biała blenda od przodu. Tło oświetla resztka odbitego światła z blendy i ścian. Rower wytrwale trzyma niezłomny Artur czuwając, by Monia nie poznała co to przyspieszenie ziemskie.

Z czasem dodałem trzecie światło. Lampę z parasolką ustawiłem na godzinie 4. To w tym kierunku patrzy Monika. Efekt działania tej lampy widać na jaśniejszych zdjęciach. Miękkie światło ładnie wypełnia wszystkie ostre cienie pochodzące od lamp kontrowych. Jeśli nie masz parasolki, możesz poświecić przez prześcieradło. Im większe ono będzie, tym bardziej światło się rozproszy.

Na ostatnim zdjęciu w tym poście lampa ta nie została użyta, dzięki czemu kontrasty są bardziej dramatyczne.

Na pierwszym zdjęciu pojawia się jeszcze jedna lampa. Również kontrowa. Położyłem ją na ziemi i skierowałem na brzuch Moniki.