środa, 18 sierpnia 2010

Modelarskie popołudnie

Jednego popołudnia wybraliśmy się z tatą na łąkę polatać. Tata latał modelem, a ja z aparatem.

Samolot latał szybko, ja wolniej. Po kilku okrążeniach zorientowałem się, że z taką techniką nie mam szans na udane zdjęcia.

Autofocus, zoom, inteligentne śledzenie obiektu, priorytet migawki czy przesłony zdały się na nic. Przelot samolotu w zasięgu strzału trwał mniej więcej jedną sekundę. Mój aparat w RAWie robi 2,5 klatki na sekundę. Szaleństwo!

Przykręciłem zatem starego, manualnego Sonnara, przymknąłem przysłonę do f/5,6, ustawiłem manualnie ekspozycję na niebo (brałem pomiar 'na światła' właśnie po to, by dobrze zachować niebo), ustawiłem ręcznie ostrość na 20m i spokojnie czekałem aż samolot wpadnie mi w kadr.

Kilka razy wpadł ;).

Czasy naświetlania rzędu 1/2000s zamroziły samolot na kamień.

Post-processing RAWu celowo pomijał szczegóły w cieniach, bo uznałem, że tak jest fajnie.

Dwa ostatnie zdjęcia, to już inna bajka. Fotografowałem model podczas manewru lądowania. Wykorzystałem technikę pannigu (trzeba gonić poruszający się obiekt starając się utrzymać go w tym samym miejscu w kadrze). Czasy naświetlania dla tych zdjęć to 1/40s. Jak widać o ile czasy takie są akceptowalne np. podczas portretowania ludzi, do samolotów nadają się tylko wtedy, gdy chcemy pokazać ich ruch.