Nad brzegiem Dunajca |
Rzekłbym nawet, że zajęć miałem lekko ponad przeciętną. Żeby nie być gołosłownym wymienię choćby zepsucie aparatu, próbę opanowania aparatu kompaktowego (porażka), aparatu w telefonie (porażka), odnowienia znajomości z aparatem analogowym (sukces), odkrycia laboratorium robiącego dobre odbitki z kliszy (porażka), pierwszą próbę naprawienia lustrzanki (porażka), drugą próbę naprawienia lustrzanki (sukces), przeczytanie kilku książek i kilkunastu artykułów około fotograficznych i filozoficznych, uczestnictwo w całkiem innych warsztatach-fotograficznych.org, próbę zrozumienia instagrama (porażka) i facebooka dla firm (epicka porażka), konstruowanie własnej strony fotograficznej i niezliczone godziny wspinania połączone z nauką obsługi GoPro.
Aha, no i jeszcze chodziłem do pracy.
W tym intensywnym czasie moje gwałtowne działania przeplatały się z burzami myśli i refleksji. Szczęśliwie obyło się bez rewolucji, aczkolwiek na drodze ewolucji nastąpiły zmiany.
W czasie swoich studiów fotograficznych trafiłem na postulaty Moriyamy Daido z lat 60 poprzedniego stulecia, które zdają się być całkowitym przeciwieństwem koncepcji fotograficznych kultury zachodu, a które uznałem za bardzo wyzwalające i ekscytujące.
Zerwanie z konwencjami na rzecz wyrażanie siebie, przetwarzanie obrazu w umyśle według z góry przyjętej koncepcji i tworzenie obrazów, wobec których słowa tracą swoją materialną siłę. To więcej niż mógłbym sobie wyśnić.
Od początku tego roku, publikuję na blogu tylko zdjęcia czarno-białe. Jest to mój eksperyment poszukujący lepszego sposobu wyrażenia siebie poprzez wzmocnienie istoty treści przy jednoczesnej oszczędności środków stylistycznych obrazu.
Moje dalsze poszukiwania doprowadziły mnie do krótkich cyklów Piktorialnych Obrazów Miasta, w których poszukiwałem uproszczonych form obrazu pozwalających skupić jeszcze więcej uwagi na treści. Niestety cykle te męczyły mnie jako zbyt wystudiowane i przeestetyzowane.
Z pomocą przyszedł Daido, wyzwalając emocjonalność.
I tak na drodze ewolucji doszedłem do punktu, w którym z jednodniowej wycieczki do Szczawnicy przywożę pamiątkę fotograficzną, która wyraża wszystkie moje emocje i wrażenia z nią związane, jest zgodna z upragnioną prostotą przekazu i przetworzona zgodnie z założoną koncepcją piktorialną. Jako reakcja emocjonalna, fotografia powstała w ułamku sekundy poprzez niemalże strzał z biodra (bez konieczności nużącego studiowania tematu) i jest jpegiem prościutko z aparatu bez dalszej ingerencji w post-produkcji.
Jestem z tego zdjęcia bardzo, ale to bardzo zadowolony.