wtorek, 31 stycznia 2017

Dzięki za wszystko

Dzięki za wszystko. Fotograficzna interpretacja tekstu Bartosza Kloska. Koncepcyjna fotografia portretowa. Fotografia odklejona. fot. Łukasz Cyrus
Bartosz Klosek. fot. Łukasz Cyrus

Dzięki za wszystko


- Lekki? Co Ty tam znowu montujesz? Nie potrafisz na dupie usiedzieć… ja pierdolę
- Jeszcze tylko kilka spawów i będzie gotowe…

Dzięki za wszystko. Fotograficzna interpretacja tekstu Bartosza Kloska. Koncepcyjna fotografia portretowa. Fotografia odklejona. fot. Łukasz Cyrus
Bartosz Klosek. fot. Łukasz Cyrus


Miało być o budowaniu potężnej kevlarowej kopuły, nowego domu, pięknego zimnego schronienia. Ale to chyba nie ma sensu. Prędzej czy później czas - ten czy inny - i tę kopułę zrówna z ziemią. Czy wtedy znajdą w niej mnie czy moje zwłoki - co za różnica, po tak długim czasie będę blady i sflaczały. Właściwie nie da się odróżnić już wtedy żywego od trupa, no bo jak siedzi się w jednym miejscu to, jakby nie było, umiera się powoli - czy to z zewnątrz czy w środku.

Możesz tak siedzieć i modlić się o kolejnego anioła, albo wstać i iść. Poznać świat ten, którego jeszcze nie znasz, ludzi i stać się znowu tym aniołem, którym byłeś kiedyś. Możesz…

Przeprosiłem dzisiaj za to jaki byłem kilka chwil temu, człowieka, a w zamian otrzymałem wzgardę i nieco śmiechu. Mała śmiechu garść, ale przybiła jak stutonowy głaz. I ten głaz rozbił się na miliony części na żwir i piach, i przeniknął we mnie jak woda w ziemię. Teraz ten głaz jest częścią mnie. Fakt, już mnie nie ma takiego jak kiedyś. Jestem twardszy - o ten głaz, silniejszy - o ten głaz, bardziej zimny niż przedtem - bo ten głaz mi ciepło zabiera. I jestem teraz takim głazem na nogach, tytanem miłości zaklętej w kamień. W żyłach płynie mi krew, a może to lawa, która za każdym razem kiedy wydostanie się na zewnątrz zamienia się w twardą skorupę i broni dostępu do tego, co najcenniejsze - bijącego ciągle gdzieś na dnie serca. 

Spoglądam dzisiaj z wyjątkowym spokojem wstecz, do tyłu o rok, do tyłu o dziesięć. Znajduję całą górę podobieństw, linii łączących fakty, miejsca i zdarzenia. Jak w tych dziecięcych kolorowankach, gdzie jedno trzeba połączyć z drugim. Jednym się udaje, innym nie. Ja ciągle myślę, że przecież każde z każdym połączyć można - trzeba tylko chcieć i soczyście pierdolić to, że te nitki się ciągle plączą.

RIOJA - to moje ulubione wino hiszpańskie. I czeskie określenie na wytrawne - suché. Gdzieś te czeskie korzenie ciągle we mnie tkwią. 

No ale nie o tym…

Tak, motyw czterech białych ścian przewija się jak znak krzyża przy modlitwie Moherowego Towarzystwa Przyjaciół Krzyża i będzie się przewijał - są wokoło. Zatem siedzę tu w tych czterech białych ścianach i zastanawiam się dlaczego nie uczę się na błędach. Dlaczego ciągle we mnie tyle wiary w to, że mogę odzyskać, wrócić, mieć na nowo?

Kamień. Te miliony drobinek kamienia, który przed momentem rozbił się o mnie przepływają z krwią do mózgu. Opadają ręce, nie można swobodnie trafiać w litery na klawiaturze. Uda, łydki i stopy zdają się być coraz bardziej odrętwiałe. Szczęka przyjmuje właśnie tysiące mikro mrówek na pokład, a oczy powoli łapią ostrość jak stary obiektyw bronica sterowany ręką, tą co to opadła przed momentem. 

I co? I nic. Wstaję powoli. Mimo, iż wydawało mi się już od kilku tygodni, że stoję. Łapię się oparcia sofy, krzesła, stołu i ściany. Sinead śpiewa, że nothing compares to mnie i jestem w stanie uwierzyć. 

Dlaczego? Chyba zdałem sobie sprawę, że w całym tym egoizmie, który noszę w sobie, ciągle szukam w tym życiu kogoś, kto będzie moim lustrzanym odbiciem. Przecież nie o to chodzi… 

Tak, jestem złym człowiekiem. Gdybym był dobry, cały czas byliby przy mnie ci ludzie co pięć, a może sześć lat temu. Gdzie oni są? 

Łatwo było być gwiazdą, kiedy wokoło były dziesiątki, setki ludzi gotowych klaskać na dźwięk porannego pierdnięcia. Bo tak było. Nigdy nie chciałem przestać być „dzieciakiem”. To samo przestało obowiązywać, dużo wcześniej niż zauważyłem. 

Dlatego wstaję z tej pieprzonej podłogi przy przyniskim stoliczku. Łapię się wszystkiego wokoło, naciskam klamkę i wychodzę. Gdzie? Nie wiem… Linda Perry śpiewa, że wychodzi na zewnątrz i pyta ten zasrany świat „O co tu chodzi?”… uwielbiam tę piosenkę i śpiewam ją sobie w każde urodziny od 25 roku życia… What’s going on? 

Zapalają się kolejne lampy na klatce schodowej… otwieram drzwi - ostatnie, które mi zostały, wychodzę. Trochę pada… idę. 

Rioja? Kamienie? Niełatwo. Idę. 

Leje jak skurwysyn.

- Ej! Lekki! - Lekki!!! 

Idę… ręka w górze…

- Dzięki! - za wszystko…

Bartosz Klosek


Zdjęcia oraz filmy są autorską interpretacją tekstu Bartka Kloska w wykonaniu Łukasza Cyrusa. 

Więcej tekstów Bartka znajdziesz na blogu (+18): 

Zdjęcia Łukasza zobaczyć można na blogach (+18): 

Zdjęcia wykonaliśmy w Miejskie Centrum Kultury w Ruda Śląska (Ruda Slaska) . Serdecznie dziękujemy za możliwość korzystania z pomieszczeń MCK.