Pejzaż odklejony
Wszystko, co ważne w fotografii pejzażowej jest poza nią samą. Wszystko, co w niej piękne jest poza krajobrazem. Wszystko, co istotne jest poza zdjęciem. Gdzieś na peryferiach.
Nieprzerwanie myślę o pejzażu fotograficznym. Rzeka myśli wzbiera i burzy się. Nowe refleksje przychodzą do głowy. Ten artykuł jest kontynuacją rozważań, które podjąłem w eseju pt. Pejzaż romantyczny.
Nie wystarczy powiedzieć, że akt fotografowania jest aktem wrażliwości, zaś akt oglądania jest aktem pamięci. Wrażliwość bowiem jest pochodną pamięci. Jesteśmy sumą własnych doświadczeń.
Wspomnienia przeżyć, myśli i uczuć ożywają wyzwolone impulsem płynącym z obcowania z krajobrazem. Obraz powstaje jeszcze przed naciśnięciem migawki. Nie tyle w wyobraźni, co w dostrzeżonym potencjale jego stworzenia. Obraz ten jest jakimś krótkim przebłyskiem, przepływem energii, niezmaterializowaną wizją. To potencjał powstający na granicy impulsu i pamięci.
To za sprawą pamięci pojawia się wrażliwość, która mówi, co pragnę sfotografować. Krajobraz działa jak katalizator wspomnień.
Wspomnienia przeżyć, myśli i uczuć ożywają wyzwolone impulsem płynącym z obcowania z krajobrazem. Obraz powstaje jeszcze przed naciśnięciem migawki. Nie tyle w wyobraźni, co w dostrzeżonym potencjale jego stworzenia. Obraz ten jest jakimś krótkim przebłyskiem, przepływem energii, niezmaterializowaną wizją. To potencjał powstający na granicy impulsu i pamięci.
To za sprawą pamięci pojawia się wrażliwość, która mówi, co pragnę sfotografować. Krajobraz działa jak katalizator wspomnień.
Jednak wspomnień tych nie ma w obrazie. Obraz, który powstał dzięki wspomnieniom, nie znajduje dla nich miejsca. Wszystkie uczucia i myśli autora pozostały poza obrazem. Były tylko iskrą, która rozpaliła wrażliwość, błyskiem, który naświetlił zdjęcie.
Ta iskra nie zgasła. Lśni w świetle obrazu. Czy jednak iskra wystarczy? Czy widz ją dostrzeże? Czy zobaczy tylko strzeliste szczyty odbite w tafli jeziora?
Ta iskra nie zgasła. Lśni w świetle obrazu. Czy jednak iskra wystarczy? Czy widz ją dostrzeże? Czy zobaczy tylko strzeliste szczyty odbite w tafli jeziora?
Śmierć autora, niech żyje autor! To widz stwarza obraz z każdym jego odczytem. Krajobraz na zdjęciu teraz jego iskrą. Czy wznieci ogień wspomnień czy zgaśnie niczym świetlik na horyzoncie? Odpowiedź jest w jego pamięci.
Nie ma tu nici porozumienia. Fotografia nie mówi sama za siebie. Nie mówi też za fotografującego. Jeden pejzaż, całkiem inne wspomnienia, nieskończone odczyty.
Ratunkiem wydaje się zestaw, kolekcja czy album. Zdjęcia zebrane według klucza, który posiada tylko autor zestawu współtworzą kompozycję, która komunikuje więcej niż widać na pojedynczych obrazach. Idea autora krąży gdzieś ponad zestawem, wycieka z obrazów i znajduje sobie miejsce w ciasnych szczelinach pomiędzy fotografiami. Zdjęcia w zestawie współtworzą obraz nad obrazami. Jak dźwięki, które razem współtworzą akord.
Łukasz Cyrus, 2018
Fotograficzny zapis podróży krętą i niebezpieczną drogą wysokogórską prowadzącą do największej góry w Alpach Austriackich, posłużył mi do budowy alegorycznej opowieści o samotnej drodze przez życie. Drodze, którą każdy z nas podąża w poszukiwaniu miłości.
"W poszukiwaniu białego wieloryba". fot. Łukasz Cyrus, 2017. |