środa, 24 lipca 2019

Aparat jako narzędzie namysłu

Między formą a treścią


"Aparat jako narzędzie namysłu - między formą a treścią" - esej o fotografii. Tekst i zdjęcia: Łukasz Cyrus, 2019.
"Wyjść poza". Fotografia odklejona. fot. Łukasz Cyrus, 2019.
Zdjęcia robi się dziś zbyt łatwo. Zbyt szybko. Cała ta technologia upakowana w "magiczne pudełka pamięci" sprawia, iż myślenie staje się niepotrzebnym balastem podczas fotografowania. Pstryk, pstryk, pstryk, zdjęcia wpadają do pudełka, zawsze piękne, ostre i kolorowe. Lecz cóż one znaczą?

Dawniej nie sięgałem po aparat, kiedy nie miałem nic do powiedzenia. Nie robiłem zdjęć pamiątkowych. Byłem zbyt młody, by dostrzegać ich wartość. Zresztą, zawsze ktoś obok je robił. Później postanowiłem rozwinąć swój warsztat, stać się bardziej uniwersalny, nabrać zręczności. Wypełzłem więc z ciemnego studia na światło dzienne i nabywałem wprawy. Fotografowałem wszystko. Wyprodukowałem dziesiątki tysięcy zdjęć. Nabrałem zręczności, refleksu. Nie straciłem refleksji. Na szczęście.

Dziś łatwo jest sięgać po aparat nie mając nic do powiedzenia. Zawsze jest coś do sfotografowania. Na zdjęciu zawsze "coś" widać, a co to oznacza, niech się martwi odbiorca. Przecież zdjęcie jest warte więcej niż tysiąc słów. Nie wiadomo niestety których słów. Język ma ich zbyt dużo, by zgadnąć.

Aparat fotograficzny może działać dwojako - rejestrować na potem, lub objawiać, co przedtem.

Jeśli na potem, trudność jest większa. Nie zawsze jest łatwo odgadnąć, co pchnęło mnie do zrobienia zdjęcia. Na pamiątkę? Czy może coś mi się wówczas przypomniało? Może jakaś książka, film jakiś, myśl czy historia? W głowie człowieka sporo się mieści. Lepiej się dobrze zastanowić, kiedy wyzwalam migawkę. Otwarcie migawki jest jednocześnie otwarciem umysłu. Kurtyna w górę i widać kim jestem, skąd przybyłem i co wiem. To teatr, w którym sceną moje życie, aktorem ja sam, historią moje losy. Pisząc ten esej, zrozumiałem, dlaczego migawka ma kurtynę. W aparatch "głupawkach" jej nie ma. Zabawne.

Jeśli, co przedtem, to łatwiej. Na podobieństwo malarza, reżysera czy powieściopisarza, konstruuję swoje dzieło, opowieść, historię. Jednym zdjęciem, dwoma, albumem, książką, pokazem. Także i to dzieło mnie zdradza, obnaża i mówi kim jestem, ale łatwiej jest je zrozumieć - nie mogę go stworzyć, póki nie pojmę, co chcę powiedzieć.

Lepiej zwolnić z tymi zdjęciami. Dobrze zastanowić się po co je robię. Co oznaczają, o czym mówią. Co mówią o mnie. Niech lepiej aparat stanie się narzędziem namysłu, miast bezmyślnego pstrykania.

Refleksje, o których tu piszę, naszły mnie w kwietniu tego roku, po plenerze fotograficznym w Muzeum Śląskim zorganizowanym przez kolegę ze ZPAF Krzysia Szlapę dla swoich słuchaczy z warsztatów fotograficznych. Kursanci otrzymali od nauczyciela listę zadań fotograficznych do wykonania i na sygnał otwarcia pleneru ruszyli na łowy. Obserwowałem ich bieganinę i słuchałem pstrykania migawek. Polowali. Wszyscy bardzo zręczni myśliwi. Na szczęście też bardzo mądrzy ludzie. Podczas spotkania poplenerowego ponad pięknymi zdjęciami grzmiała dyskusja. Było o czym rozmawiać i było z kim.

Zdjęcia zrobiłem i ja. Nie biegałem. Swoim sposobem, tkwiłem w jednym miejscu ponad dwie godziny i próbowałem zrozumieć, cóż ta przestrzeń wokół do mnie mówi, jakie myśli prowokuje. Otóż te właśnie, o których dziś piszę. Fotograficznie ująłem je w "Trzech Krytykach" i cyklu "Granice wyobraźni". Zdjęcia uzupełniłem słowem, które poniżej.


Wszystkie wysiłki Fotografii Odklejonej skupiają się na poszukiwaniu drogi wyjścia z ograniczeń własnej wyobraźni. Na przekroczeniu pozornie niemożliwego, by zrozumieć istotę rzeczy ukrytą pod matnią pozorów. Fotografia Odklejona to próba wyjścia z labiryntu przyzwyczajeń, ograniczeń, barier, uprzedzeń i zahamowań. To poszukiwanie nitki i drogi do kłębka.


Łukasz Cyrus, 2019